czwartek, 14 grudnia 2017

BASILICA

 BASILICA

Basilica jest grą, co do której wahałam się wiele miesięcy zanim pod wpływem impulsu w postaci czyjejś pozytywnej opinii, która przeważyła szale ciekawości, postanowiłam ją kupić. Moje wahanie wynikało właśnie z tego, że opinie, które można znaleźć w Internecie są często dość umiarkowane lub wahające się między świetną grą a słabą ewentualnie „taką sobie”. Ostatecznie jednak, na tle planszówek, ta wypada całkiem korzystnie cenowo (na chwilę obecną można ją znaleźć za 65 zł już z przesyłką). 



Dodatkowym atutem, który od samego początku był kuszący w moim przypadku to fakt, iż gra stworzona jest dla stricte dwóch graczy. Prawie nie zdarza się, żebym miała okazję pograć w większym gronie, dlatego to kryterium jest zawsze na pierwszym miejscu.

Nie ukrywam też, że fakt iż Basilica została stworzona przez Polaka, dodatkowo ciekawił – wszak Polacy nie gęsi, swoje gry też mają ;) Odkrywanie (oczywiście tych dobrych) gier, autorstwa rodaków sprawia mi radość, jako przykładnej patriotki;) Jakie więc są moje odczucia? Zapraszam do dalszego czytania.


W grze wcielamy się w konkurujących ze sobą średniowiecznych budowniczych, których zadaniem jest wybudowanie najwspanialszej katedry. Jeden dostał zlecenie od króla, drugi od biskupa i każdy stara się udowodnić swoją wyższość. Gra ma ładną (moim zdaniem) okładkę i kolorowe kafelki w środku, którym jednak niestety niespecjalnie udaje się tworzyć klimat gry. Powiedzmy szczerze – trzeba mieć sporą wyobraźnię, żeby poczuć się jak budowniczy katedry walczący o uznanie. Plansza stanowi najładniejszy element zawartości pudełka, niestety pozostaje to bez znaczenia, ponieważ w trakcie rozgrywki jest cały czas zasłonięta przez kafelki. Wystawiamy na niej po trzy (kafelki) rozkazów i trzy elementy katedry (wybierane losowo) na planszy i możemy zaczynać. Każdy z graczy ma do wykonania (obowiązkowo) 3 akcje. Może to być dołożenie płytki ze stosu, wykonanie rozkazu bądź dołożenie pracownika do ostatniej wyłożonej przez siebie płytki. Można wykonać je w dowolnej kombinacji i kolejności (przy czym wyłożenie pracownika następuje wyłącznie po umieszczeniu elementu katedry).

Zasady są tu proste, jednak pełna radość z rozgrywki przychodzi z czasem. Tak było przynajmniej w moim przypadku, chociaż mam tutaj na myśli raczej krótki czas oswojenia się tzn. trzecia rozgrywka była już płynna. Kiedy zauważa się pierwsze konsekwencje ruchów (mniej lub bardziej przemyślanych), gra pokazuje swój potencjał i zaczyna się prawdziwa radość z przeszkadzaniu przeciwnikowi i mozolne budowanie swojego bazylikowego imperium ;). W Basilice występuję sporo negatywnej interakcji, żeby nie powiedzieć, że w zasadzie na tym gra bazuje. Jeśli więc ktoś nie ceni takich rozwiązań w planszówkach, zdecydowanie może sobie odpuścić tę pozycję. Czytałam sporo opinii, że kafelki rozkazów psują balans gry, osobiście się jednak z tym nie zgadzam. Po pierwsze, jako, że układ kafelków jest losowy, nie zawsze akurat wtedy kiedy najbardziej nam to pasuje mamy możliwość skorzystania z akcji awansu. Po drugie, rozkazy awansu zdarzają się stosunkowo często i niejednokrotnie wykorzystanie tej akcji jest niwelowane przez drugiego gracza, który również z niej skorzysta, bądź też dokładając swojego pracownika do nowego kafelka w tym samym kolorze zniweczy wartość zdobytego awansu. Tak naprawdę, impulsywne wykorzystywanie akcji awansu często okazuje się niepotrzebna stratą znacznika, bo w końcu ich ilość też jest ograniczona. Niejednokrotnie wykorzystanie awansu dającego podwójne punktowanie stawało się bez znaczenia, kiedy do mojego „poletka” dostawiał się drugi gracz, który dodatkowo też skorzystał z tej akcji, a usunięcie swojego „awansowanego” robotnika z planszy, choć możliwe, niekoniecznie trafia się w najbardziej nam odpowiadającym momencie.



Uważam, że gra pomimo swej losowości (która zarazem zapewnia regrywalność), w dużej mierze bazuje na podejmowaniu przemyślanych działań, pewnych nawet przewidywań, który kafelek będzie pasował przeciwnikowi , aby zabrać mu szansę skorzystania z niego. Dzieje się to jednak kosztem swojej najbardziej optymalnej akcji… tak więc gra stawia nas niejednokrotnie przed dylematami i nieraz trudnymi wyborami… ;). Strategii oczywiście nie da się ustalić z góry, ale trzeba umiejętnie wykorzystać to co przynosi nam nasza tura i układ kafelków. Polubiłam te grę również za to, że można w niej odrobić straty. Pierwsze liczenie punktacji (punktację podlicza się w trakcie rozgrywki kiedy król stanie na polu 10, potem 20 i 30, o ile wcześniej dwukrotnie nie wykorzystamy wszystkich kafelków). Tak czy inaczej nie ma możliwości, żeby przynajmniej raz w trakcie rozgrywki nie odbyła się pierwsza punktacja. I tak, pomimo, że jakoś zawsze to pierwsze podliczanie zostawiło mnie daleko za moim współgraczem (strata kilkunastu punktów), to druga „runda” nie była jedynie „gwoździem do trumny” i w konsekwencji pozwalała mi w dalszej rozgrywce odrobić straty tak, że byłam w stanie wygrać, przegrać nieznacznie ( 1 punktem) bądź zremisować. Gra jest średnio mózgożerna, nie jest jedną z tych, gdzie od myślenia aż para uszami leci, jednak bystre oko niewątpliwe jest potrzebne. Mam zastrzeżenia do zbyt małej liczby kafelków „rusztowań do nieba”. Po prostu zawsze brakowało ich podczas rozgrywki, w końcu więc sami stworzyliśmy dodatkowe kafelki.


Podsumowanie:

Ciągłe zmiany sytuacji na planszy, które nie pozwalają się nudzić i przejść rozgrywkę bez emocjonalnie zdecydowanie na plus. Początkowo moje nieco sceptyczne odczucie z rozgrywki (że niby serio ja tu buduję jakąś bazylikę?), zmieniło się, kiedy gra pokazała swój pazur, wspaniałe możliwości szkodzenia przeciwnikowi i ciągłą walkę o własny teren. To wszystko rekompensuje mi „suchość” gry i sprawia, że mam ogromną ochotę na kolejną partyjkę. Regrywalność na kolejny plus. Sami tworzymy planszę w trakcie gry, więc układać się ona będzie każdorazowo inaczej, ponieważ nasze ruchy są determinowane także poprzez pojawiające się losowo kafle. Cenię sobie w planszówkach klimat, jednak mimo wszystko ten tytuł do mnie trafił, szczególnie za sprawą negatywnej interakcji, a także szansą na odrobienie strat w trakcie rozgrywki. Dzięki temu, nie czuję się zdemotywowana po pierwszej „rundzie”, kiedy odstaje z punktacją do współgracza, a mobilizuje się do odrobienia strat, bo wiem, że jest to realne. Tytuł zostaje z nami i niejednokrotnie chętnie będziemy do niego wracać. Z tego co wyczytałam w Internetach, gra jest debiutem Łukasza Pogody i uważam ten debiut za naprawdę udany. 



Ocena pionkowa: 4/6

 

http://pionkizkieszonki.blogspot.com/p/pionkowy-system-ocen.html

Informacje o grze:

Wydawnictwo: Rebel
Liczba graczy: 2
Czas gry: 45 minut
Wiek: 10+
Mechaniki w grze:   Action Point Allowance System Area Control / Area Influence Card Drafting / Modular Board Tile Placement  

1 komentarz: