środa, 7 marca 2018

EGO


 EGO

Tytuł ten często przemyka się w środowisku graczy. Zanim miałem okazję osobiście spędzić z grą trochę czasu, wcześniej kojarzyłem tę nazwę z czymś banalnie łatwym i rzeczywiście początkowe wyobrażenia w sporym stopniu pokryły się z rzeczywistością , a pewne niuanse okazały się wręcz zaskoczeniem.


Recenzja ta powstała dzięki uprzejmości znajomej, która wypożyczyła Pionkom swój egzemplarz, a wcześniej zabrała tę pozycję na spotkanie w kilkuosobowym gronie wspólnych znajomych, gdzie Ego okazało się znakomitą przystawką przed innymi grami.

Otwierając bardzo enigmatyczne pudełko otrzymujemy:
- 220 dwustronnych kart z pytaniami
- 18 dużych żetonów odpowiedzi
- 120 małych żetonów
- płaską, okrągłą podstawkę pod karty
- jednostronną i dobrze napisaną instrukcję


Rozgrywka:
Każdy z grających otrzymuje 3 plastikowe żetony z jednostronnym nadrukiem  jednej, dwóch i trzech kropek, odpowiadających zawsze trzem numerom odpowiedzi na kartach pytań. Oprócz tego gracz dostaje 10 małych żetonów spełniających rolę punktów. Reszta tworzy ogólnodostępną pulę punktową. Gracz rozpoczynający losuję jedną z kart i czyta umieszone na niej pytanie wraz z trzema odpowiedziami. Karta jest dwustronna z różnymi wariantami po obu stronach na wypadek, gdyby zagadnienie dotyczące gracza kompletnie nie pokrywało się z rzeczywistością np. dotyczyło umiejętności prowadzenia samochodu, gdy gracz nie posiada prawa jazdy. Następnie w tajemnicy wszyscy gracze (wraz z czytającym) obstawiają poprawną odpowiedź, kładąc przed sobą jeden z trzech swoich żetonów rewersem na stole, dodatkowo (oprócz gracza aktywnego) obstawiając jednym lub dwoma małymi żetonami pewność swego obstawienia (tutaj brawa za przemyślany niuans słabego kontrastu kropek z tłem, przez co nie dojdzie do podpatrywania co kto zagrał). Następnie wszyscy odsłaniają duże żetony i sprawdzają który z nich pokrywa się z prawdą (czyli żetonem gracza wykładającego kartę w tej turze). Kto się pomylił oddaje postawione małe żetony do puli, a kto miał rację zgarnia tyle punktów ile postawił na swą odpowiedź. Gracza aktywny otrzymuje tyle punktów, ile odpowiedzi pokryło się z jego własną. Gramy do momentu wyczerpania się stosu ogólnodostępnych małych żetonów.


Wrażenia:
Po szybkim zaznajomieniu się z banalnie prostymi zasadami przeszliśmy do grania. Już w pierwszej minucie zaczęły pojawiać się salwy śmiechu oraz emocjonujące dyskusje i komentarze w gronie graczy. Większość pytań  napisana w iście zadziornym klimacie, w połączeniu z uwydatnioną żyłką hazardzisty tkwiącą (jak się okazało) w każdym z nas w większym lub mniejszym stopniu, wzmagały jeszcze i tak już pozytywne emocje. I mimo, że pytania potrafią być mniej lub bardziej kontrowersyjne, pozwalają rzeczywiście poznać kogoś jeszcze bardziej lub przekonać się, że własna opinia o kimś wcale nie jest odosobniona. I to jest główna siła napędowa gry EGO. Śmiech, emocje i pewna doza satysfakcji z odkrywania małych fragmencików ludzkiego charakteru. Bo czyż istnieje lepsza metoda zapoznawcza, niż postawienie kogoś w sytuacji wyboru i obstawienia jak w owej sytuacji zachowa się dany gracz?


Wady:
Przede wszystkim jest to gra, która nadaje się jak najbardziej dla rozruszania spotkania, lecz pierwsze wrażenie już po dwóch rozgrywkach ustępuje minimalnemu ostudzeniu emocji. Spowodowane jest to wbrew pozorom małą ilością kart z pytaniami, przez co po wyczerpaniu sporej części talii i przetasowaniu jej w naszym wypadku już w trzeciej rozgrywce 6-osobowej część pytań zaczęła się powtarzać. O ile ideowo pytanie takie może pojawić się w ręce innego gracza, zmieniając automatycznie kryteria obstawiania, o tyle najwięcej śmiechu pojawiało się właśnie podczas pierwszego usłyszenia humorystycznych treści kart. Druga wada to balans owego humoru treści kart. Niektóre pytania są bardziej „poważne” od innych, sprawiając wrażenie raczej zapełniacza, niż zamierzonego efektu błyskotliwości umysłu jego twórcy. Naturalnie tury trwają tak szybko i sprawnie, że napędzanie maszynki pędu gry (do czasu) niweluje tą niedogodność. I tutaj przechodzimy do największej wady: gra już w założeniu jest „jednorazowa” w aspekcie poznania wszystkich pytań. I nie pomoże wiele zmiana grupy osób, gdyż Ty drogi graczu jeśli znasz już dobrze zakamarki EGO to będziesz bawił się jednak gorzej, niż inni. Kolejnym założeniem gry jest optymalizacja odczuć grania jednak w gronie dobrych znajomych, z którymi przeszło się już nie jedno w życiu;) Tutaj Ego nabiera rumieńców. Gdy natomiast zasiądziesz wśród osób, które nie znają siebie nawzajem, to samo obstawianie odpowiedzi jest już bardzo losową kwestią burzącą niestety całokształt doświadczenia ze względu na osobistość pytań.


Podsumowanie:  Ego trudno nazwać pełnowartościową grą. Jest banalnie prosta do przyswojenia w każdym gronie osób, znakomicie nada się jako przystawka do innych gier lub na imprezę nie-planszówkową, aczkolwiek może się ideowo „przejeść”, jeśli zagracie 3-4 partie pod rząd.
Z tego powodu ocena pionkowa: 4/6, jest połączeniem dwóch biegunów: w perspektywie czasu posiadania, EGO spadnie do 3/6, ale zawsze przy pierwszym odbiorze z pewnością zasłuży na mocne 5/6 i każdy z graczy będzie kojarzyć ten tytuł z pozytywnymi doznaniami:)

http://pionkizkieszonki.blogspot.com/p/pionkowy-system-ocen.html

Informacje o grze:

Wydawnictwo:  Trefl
Liczba graczy: 1-6
Czas gry: 20 - 60 minut
Wiek: 14+
Mechaniki w grze: Betting/Wagering Voting

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz