niedziela, 20 października 2019

ZAMKI BURGUNDII

http://pionkizkieszonki.blogspot.com/2019/10/zamki-burgundii.html#more

Stefana Felda przedstawiać nie trzeba. Autor wielu bestsellerowych gier, które mają wielu zwolenników, choć jego tytuły statystycznie nie są w stanie zadowolić miłośników klimatu. Stąd też myślę, że ludzie dzielą się na dwie grupy – zakochanych w grach niemieckiego projektanta jak i omijających je szerokim łukiem, łypiąc nieprzychylnie spoglądającym okiem ;)
Jako że zaliczam się do pierwszej grupy, przybywam dzisiaj z odmętów internetu, z jednym z bardziej docenionych i rozpoznawalnych tytułów wspomnianego autora, jakim są „Zamki Burgundii”. Aż dziwne, że jedna z moich bardziej lubianych gier nie doczekała się jeszcze swego miejsca na blogu, aczkolwiek zbliżająca się planowana nowa odsłona uznanego tytułu, zmobilizowała mnie do zaprezentowania tej bardzo - moim zdaniem, udanej gry (no i zaspojlerowałam).




W pudełku znajdziemy:
- 164 żetony włości,
- 42 żetony towarów,
- 20  żetonów srebra,
- 30 żetonów robotników,
- 12 żetonów bonusowych,
- 4 znaczniki 100/200 punktów,
- 8 drewnianych znaczników graczy,
- 9 kości (po dwie w kolorze gracza i jedną białą),
- główną planszę,
- 6 dwustronnych planszetek dla graczy.


Idea gry w wariancie 2-osobowym: 
Zamki Burgundii to gra zwierająca kilka możliwości zbierania punktów. Każdy z graczy odgrywa rolę książąt bądź księżniczek w XV-wiecznej Burgundii, chcących rozbudować swe wspaniałe włości. Kręgosłupem gry są kolory i liczby od 1 do 6. Zawsze i bez wyjątku.Gracze mają do dyspozycji po dwie kości w swoim kolorze, a gracz rozpoczynający dysponuje dodatkową białą kością.


I właśnie na wynikach rzutów owymi kośćmi będziemy opierać swe działania. Główna plansza będzie dla nas swego rodzaju źródłem. Zawiera sześć pól, a przy każdym umieszczone są po dwa żetony do wzięcia. Sytuacja na rynku będzie zmieniała się co rundę, a w międzyczasie bazując na jednym z wyników naszych kości wybieramy z którego pola pobieramy żeton. Jeśli już go weźmiemy to najpierw ląduje w trzymiejscowej kwarantannie naszej planszetki, zanim trafi na nią na dobre, przy pomocy wyniku drugiej naszej kości. Nasza planszetka składa się z połączonych ze sobą sekcji kolorystycznych, a każde pole sekcji danego koloru oznaczone jest liczbą (a jakże!) od 1 do 6 


Naszym głównym celem jest optymalne zapełnianie naszego terenu pobieranymi żetonami. Żeton możemy położyć wyłącznie na pole odpowiadające mu kolorystycznie oraz wynikowo z naszej kości. Dodatkowo ogranicza nas zasada, że każdy dokładany kafel musi sąsiadować z jakimś położonym wcześniej, a na samym początku na naszej planszetce wyłożony jest jeden żeton zamku startowego od którego zaczniemy rozbudowę. Każdy szczęśliwie dołożony żeton generuje nam dodatkowy, natychmiastowy bonus. W zależności od kolorów dokładanych żetonów bonus jest różny i tworzy ciekawe, spójne ze sobą reakcje łańcuchowe.
Przykładowo ciemnozielone kafle zapewniają nam wirtualną kość o dowolnym wyniku do wykorzystania w aktualnej turze.
Jasnozielone to pastwiska, tutaj będziemy starali się zbierać zwierzęta, najlepiej jednego rodzaju, aby kumulować łączne punktowanie gatunkowe.
Beżowe płytki to budynki w miastach. Te to już istna kanonada indywidualnych bonusów w zależności od rodzaju budynku.
Niebieskie żetony statków nie dość, że pozwolą nam prowadzić na torze kolejności wykonywania akcji w turach, to pozwolą na zgarnianie żetonów towarów z dowolnego pola na głównej planszy. A pola te zapełniane są co turę właśnie dzięki wspomnianej białej kości, generującej na którym polu co fazę wyląduje jeden towar. Uzbierane towary z kolei będziemy mogli później sprzedawać za punkty oraz srebro, a ono stanowi tu walutę - zdobywaną alternatywnie za zapełnianie planszetki szarymi żetonami - kopalniami.
Za walutę możemy kupić kolejne żetony z czarnego rynku znajdującego się na samym środku głównej planszy. Tu najczęściej zakupimy to, czego nam brakuje do spełnienia planu.
Wisienką na torcie są żetony żółte. Każdy z nich jest niepowtarzalny i albo ułatwia nam manewrowanie w grze, poprzez naginanie jej podstawowych zasad, albo daje spore punkty na końcu gry za spełnienie odpowiednich ich wymogów.
Tak więc zapełniamy sukcesywnie swoje planszetki, ścigając się w tym procederze, gdyż za każdy zapełniony rodzaj terenu otrzymamy lukratywne żetony punktowe, a kto pierwszy ten lepszy. Emocje podgrzewane są faktem,  iż zamknięcie terenu - im większego tym lepiej punktującego (co jest zależnością stałą), o ile w pierwszej rundzie da nam dodatkowo i każdorazowo aż dziesięć punktów, o tyle w piątej już tylko dwa.
 Jak widać z pozoru ograniczone pole manewrowania tylko dwiema kośćmi może stworzyć istną kombinację akcji, o znacznie szerszym spektrum, niż mogło by się wydawać. Ba, możemy nawet zmieniać wynik kości o jedno oczko za wydany żeton pracownika.


Wrażenia z rozgrywki:
Zamki Burgundii, tak jak większość pozycji wypuszczanych z Feldowskiej stajni, bez względu na język wydania może bez problemów zagościć na rodzimym stole, wystarczy tylko zapoznać się z instrukcją (dostępną w sieci w języku polskim) i można grać, gdyż plansze nie zawierają żadnych napisów. Wersja na naszej półce to wersja angielska, co w praktyce oznacza jedynie angielski tytuł na okładce kartonu, skrywającego zawartość świetnej euro gry.
Miałam okazję grać tylko we dwie osoby i śmiało mogę rzec, iż w takim wariancie sprawdza się ona wyśmienicie. Nie wiem czy w więcej osób gra traci,  czy może zyskuje na rozgrywce.
Na partię składa się pięć rund, z której każda ma po pięć tur. Daje nam to odpowiednio skondensowaną długość rozgrywki, podczas której możemy obmyślać strategię i w miarę możliwości ją realizować. Cała partia zajmuje około półtorej godziny, chyba że trafi się współgracz wyjątkowo dumający nad planszą. A trzeba przyznać, że zdarzają się momenty, gdzie mamy kilka opcji na raz i trzeba na którąś w końcu się zdecydować.
Gra wymusza na nas elastycznego podejścia do zmieniającej się jak w kalejdoskopie sytuacji na planszy, wkrada się tu nieco losowości - wszak mamy tu dwie kości których wyniki w każdej turze determinują kierunek naszych ruchów. Całe szczęście, możemy te wyniki w pewnym stopniu również modyfikować, co daje nam większe możliwości taktyczne. Osobiście uważam, że taki zabieg jest doskonałym elementem minimalizującym czynnik typowo losowy, tym samym, los przeważnie można jakoś obrócić na naszą korzyść.


Zaletą gry jest też całkiem odczuwalna doza interakcji pomiędzy graczami w podbieraniu żetonów, która- przynajmniej w przypadku gry dwuosobowej, potrafi pokrzyżować plany czy to nam, czy przeciwnikowi i zmusić nas tym samym do ponownej ich weryfikacji.
Uważam, że Zamki Burgundii są dobrze zbalansowane i nie występuje tu syndrom zrezygnowanego gracza już na początku bądź w połowie rozgrywki. Niejednokrotnie jedno z nas wydawało się pozostawać w tyle w trakcie partii, jednak końcowe podliczanie bonusów z żółtych żetonów mocno wyrównywało wynik. Wszystko co robimy w trakcie rozgrywki jest istotne i nie ma znacząco gorszych ruchów. Strategie zwycięstwa mogą być różne i to też jest mocna strona tego tytułu. Zamki Burgundii urzekają swą matematycznością. Niuanse tworzonych kombinacji naszych poczynań zahaczających o chwilowy efekt kuli śnieżnej są wyliczone absolutnie po mistrzowsku.
Planszetki mimo swej kolorystycznej różnorodności zapewniają mnogość kierunków strategii i zachowują balans pomiędzy graczami.


Minusy gry:
Większych minusów nie dostrzegam, choć obiektywnie można by się doczepić – do nieprzesadnie ładnych grafik, braku klimatu oraz do może minimalnej dozy losowości – jeżeli jakakolwiek jej obecność w grach stanowi dla kogoś problem.
Nie da się ukryć, że gry Felda nie cechują się niczym więcej jak dochodzeniem do maksymalnego zebrania najwyższych wyników  z – najczęściej- ciekawymi i różnorodnymi technikami  zdobywania owych punktów. Siła twórczości tkwi w różnorodności i zbalansowaniu dostępnych opcji. Zamki Burgundii to gra dla średniozaawansowanych graczy – jeśli ktoś ma na koncie kilka euro tytułów, to ta gra nie powinna odstraszać złożonością, na początku może i wydającą się sporym wyzwaniem, ale po pierwszych turach spajającą się w intuicyjną i wciągającą mechanikę.


Przyszłe wrażenia wizualne gry:
Kwestią dyskusyjną pozostaje czy nowa odsłona tytułu, która ma pojawić się w 2020 roku będzie ładniejsza czy też nie. Osobiście, zdjęcia które widziałam na BGG podobały mi się i najprawdopodobniej w przyszłości wymienimy zasłużoną już wersję na nową dla porównania na blogu i lepszych wrażeń wizualnych. Nowa szata graficzna wydaje się być atrakcyjniejsza w swoim specyficznym stylu i mnie osobiście przypadła do gustu. Gry Felda cechują się dość surową i minimalistyczną kreską, a nowe wydanie to pewien powiew świeżości dla zasłużonego i mającego już swoje lata tytułu.

Podsumowując: Zamki Burgundii to kawał mięsistej gry, zdecydowanie obowiązkowa ikona dla miłośników Euro.

Ocena pionkowa: 5/6



http://pionkizkieszonki.blogspot.com/p/pionkowy-system-ocen.html
Informacje o grze:

Wydawnictwo: Ravensburger
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 90 minut
Wiek: 12+
Mechaniki w grze: Dice Rolling / Set Collection / Tile Placement

 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz