wtorek, 23 kwietnia 2019

DROPMIX


DROPMIX

Już na wstępie przyznam, że pozycja ta okazała się dla nas póki co największym ideowym zaskoczeniem tego roku.
Samo dojrzenie do chęci nabycia urządzenia było przez jakiś czas blokowane m.in faktem, iż  wiele osób na forum BGG zarzuca, że jest tu mało samej gry, a więcej doświadczenia jako takiego. Z chęcią udowodnię swoje wyrobione zdanie na jej temat.


W sporym  rozmiarami pudełku, zupełnie nie pasującym na standardowe półki z grami, znajdziemy główne akcesorium w postaci platformy naszpikowanej elektroniką oraz sześćdziesiąt kart z wbudowanymi czipami, odczytywanymi indywidualnie przez pięć pól na karty w samym akcesorium.


Gra dotyczy tematycznie zmagania się ze sobą (lub z życzeniami wirtualnej publiczności) DJ-ów. Musimy dysponować przynajmniej smartfonem z systemem Android i odpowiednią darmową aplikacją obsługującą naszą platformę, łączoną z nią za pomocą Bluetooth. Mile widziane jest jakieś mocniejsze źródło dźwięku podpiętego do smartfona, aby doświadczenie muzyczne było optymalne.



Skupię się w tej recenzji na trybie zmagań dwóch graczy, ponieważ z naturalnych względów (w 90-ciu procentach  gramy we dwoje) siłą rzeczy graliśmy właśnie w tenże tryb.


Zasady gry: Tasujemy talię, każdy w graczy otrzymuje po pięć kart na rękę, reszta kart tworzy wspólną talię do dobierania. Opcjonalnie możemy także zbudować własne talie według schematów zwartych w instruktarzu, co zminimalizuje losowość, choć w trybie domyślnym absolutnie nie odczuliśmy żadnych niedogodności.
Na samym akcesorium mamy pięć pól na kładzenie kart. Pola te są okraszone kolorami oraz paskami led spełniającymi różnorakie zadania. Żółte pole dotyczy się wokali, czerwone gitar/klawiszy/instrumentów dętych, niebieskie ścieżek perkusyjnych, a zielone to linie basowe utworów. Karty w talii występują także w wymienionych kolorach z drobnymi wyjątkami, ale o tym później.


W swojej turze mamy domyślnie dwie akcje pod rząd. Dokładamy kartę z ręki na pasujące kolorystycznie pole, aktywując tym samym ścieżkę utworu i domyślnie otrzymując  jeden punkt. Na kartach mamy podanych twórców oraz tytuły utworów. Następnie dwie akcje wykonuje nasz oponent. Karty oprócz kolorów posiadają także trzy poziomy siły  (przebicia w miksie). Na leżącą na polu kartę z danym poziomem możemy nałożyć kolejną o tej samej, lub większej sile, nigdy mniejszej. W ten prosty sposób stopniowo zapełniamy wszystkie pola planszy. Naturalnie takie działanie doprowadziłoby ostatecznie do zaistnienia sytuacji zapchania wszystkich pól kartami o największej sile, a  nie będziemy mieć zawsze takich do dołożenia na ręce . Z pomocą przychodzi tu przycisk umieszczony po jednej stronie platformy.


Naciskając go uaktywniamy „koło fortuny”, które podzielone jest na sekcje sił, które zostaną wyeliminowane z platformy, wedle momentu zatrzymania się koła. Naciskając przycisk tracimy jedną z dwóch akcji, ale zyskujemy już do końca partii jedną kartę więcej na ręce (maksymalnie można posiadać aż siedem). Jeśli dobrze trafimy, przeciwnik usuwa  wszystkie karty o wylosowanej sile z pola/pól platformy, a za każdą usuniętą wierzchnią przeciwnik traci punkt, a my punkt zyskujemy.

Losowość trafienia przez koło można zniwelować do zera, jeśli przeciwnik ma aktualnie wyłożone karty we wszystkich trzech siłach. W tym momencie mamy gwarantowany zysk. Każdorazowo zdejmując wierzchnią kartę o danej sile zabieramy wraz z nią wszystkie karty pod spodem na stos kart odrzuconych tak, że dane pole znowu są puste i gotowe na przyjmowanie nowych kart. Proceder ten rozładowuje zatem nadwyżki siłowe na planszy.
Do tego dochodzą też specjalne białe karty o odpowiednich siłach. Mogą być one wyłożone na dowolnych polach i dają nam dodatkowe bonusy np: możliwość zagrania  dodatkowo podanego instrumentu, odebranie przeciwnikowi punktów lub dodanie nam punktu za wyznaczony należący do nas, wyłożony wcześniej kolor. Oprócz tego zwracamy też uwagę na fakt , czy z planszy w wyniku usunięcia kart lub zakrycia białą kartą „zniknie” nam z powierzchni jakiś kolor. Aplikacja zaznacza to na ekranie podświetlając takie powstałe pola, a jeśli dołożymy na nie wymagany kolor to otrzymujemy dwa punkty. Podobnie jest gry utworzymy tak zwany pełen miks, czyli wszystkie pięć wierzchnich kart na platformie będzie skierowanych w naszą stronę.  Wisienką na torcie są tzw. dzikie karty. Są one „tęczowe” i mogą zastąpić każdy instrument (kolor) na planszy, przy okazji całkowicie zmieniając wybrzmiewającą aktualnie aranżację miksu muzycznego, zmieniając jego tempo oraz tonację, co w połączeniu z efektem nabijania daje miłe odczucie mrowienia na plecach ;)  Gramy w ten sposób do osiągnięcia 21 punktów. Podczas rozgrywki następuje ciągłe przeciąganie liny. Balans jest tu przyjemnie rozłożony tak, że przeważnie idziemy łeb w łeb, zanim ktoś osiągnie sukces rzutem na taśmę. Gdy przegrywamy zawsze możemy użyć wspomnianego koła, uwalniając przy okazji pola na nowe kolory punktujące podwójnie, co w połączeniu z białymi kartami często tworzy mocne combo, dając nam trzy ruchy w turze. Balans wspomagany jest też zabiegiem, ograniczania ilości kart na ręce gracza, który zbyt wybił się ilością punktów, co na bieżąco po każdej turze sygnalizuje nam sama aplikacja. Zarys kolorów pól  platformy widnieje też na ekranie smartfona lub tableta, ułatwiając nam wizualną ocenę sytuacji batalii. Usytuowanie kart i sił występujących na polach jest aktualizowane na bieżąco, a jakikolwiek zadany efekt podpowiadany pulsowaniem graficznym na ekranie – synchronizowany światłami na samej platformie. Przyznam, że samej gry w grze jest sporo. Oczywiście to lekka forma rozrywki, aczkolwiek moim zdaniem nie ustępuje złożonością i przypomina mi ideowo taką pozycję jak Lost Cities Reinera Knizii.


Jakość wykonania: Platforma wykonana jest w dobrej jakości plastiku i jest zasilana czterema bateriami „paluszkami”, w które będziemy musieli się zaopatrzyć. Przycisk koła losującego jest sporych rozmiarów, więc łatwo w niego trafić nawet najbardziej zagorzałym imprezowiczom ;) Miłym akcentem jest wycięcie na umieszczenie telefonu lub tableta, choć w tym miejscu przydałby się jakiś materiał zmiękczający, chociażby filc, gdyż ekran czasami jest dotykany, aby skontrolować ile kart na ręce powinien mieć każdy gracz, gdyż aplikacja pokazuje to na chwilę tylko po każdej zakończonej turze. Platforma dość znacząco pobiera energię z baterii, gdyż przez okres rozgrywki wciąż działa komunikacja Bluetooth. Ewentualny stan ich wyczerpania sygnalizowany jest przez aplikację. Ciekawym jest, że na tabliczce znamionowej widnieje informacja o fakcie pobierania prądu przez platformę, choć nigdzie nie znalazłem wejścia na potencjalny zasilacz, a szkoda.

Dźwięk: odgrywa tutaj rolę uprzyjemniacza. Całą robotę wykonuje tu aplikacja rozpoznająca dane utworu z czipa wyłożonej, lub dołożonej na inną karty, łączy umiejętnie dochodzące ścieżki instrumentalno-wokalne, tworząc zbitą całość, która potrafi niejednokrotnie zaskoczyć słuchaczy. I nie są to tylko dokładane "na sucho" ścieżki. Załóżmy, że dokładamy sekwencję "D" do wybrzmiewających już "A","B" i "C". Otóż w tym momencie sekcja "B" generuje na chwilę inną od domyślnej sekwencję , sekcja A wycisza się na chwilę, a sekcja C całkowicie zmienia dźwięki, dopasowując się do nowo dołożonej właśnie karty (tak jak muzyk, który usłyszy coś nowego i zmienia to co gra). W praktyce słuchając tego ma się wrażenie obcowania z cząsteczką geniuszu. I nie są to krótkie zapętlenia muzyczne. Jeśli spauzujemy wykładanie kart to posłuchamy niejednokrotnie naprawdę długich i rozbudowanych sekwencji muzycznych, czasami nawet z sekcjami mostków, czyli zróżnicowanych fragmentów np. napędzania dynamiki utworu, przejść perkusyjnych, solówek instrumentalnych itp. Sam algorytm sprytnie obniża lub podwyższa dokładane ścieżki do pasującej względem siebie tonacji, przez co utwory sprawiają wrażenie zupełnie nowych, kompletnych odsłon znanych nam niby kawałków z radia w zupełnie nowych, zaskakujących aranżacjach. Istna uczta dla uszu.

Inne zalety: granie w Dropmix jest czymś dla nas nowym. Spotkałem się już z tematem aplikacji towarzyszących nam w grach, robiących jako mistrzowie gry. Tutaj aplikacja przede wszystkim tworzy interaktywne tło muzyczne, akustyczny, budowany wciąż efekt naszych karcianych poczynań. Nie raz złapałem się na tym, iż niekoniecznie chciałem dołożyć najodpowiedniejszą w danym momencie kartę, dokładając inną, aby zaspokoić swą ciekawość i potem cofając ruch. Sama aplikacja pozwala na to. Oprócz tego aplikacja ostrzega, jeśli dokonaliśmy nielegalnego posunięcia, ukazuje aktualną sytuację w przeciąganiu liny, podpowiada ile kart powinniśmy mieć na ręce po zakończonej turze. Same pola na platformie są odpowiednio symultanicznie podświetlane, w zależności od zaistniałej sytuacji, odpowiednim kolorem i pulsacją, dzięki czemu nie musimy wciąż wpatrywać się w ekran.
Przewijające się gatunki muzyczne są różne. Wbrew pozorom nie jesteśmy „skazani” na brzmienia typowo klubowe. W podstawowej talii są cztery podgrupy tematyczne liczące po piętnaście kart, w czym jedna to dość ciężkie, rockowe brzmienia, podbijające ilość ciekawych kombinacji, przykładowo popowy wokal w połączeniu ciężkiej gitary i elektronicznego beatu to chleb powszedni.


Wady: Ideowo gra nie nada się na spotkanie ze starszym pokoleniem, które statystycznie niekoniecznie musi darzyć sympatią nowoczesną muzykę. W samym brzmieniu występują tu pewne niuanse. Czasami miks sam w sobie brzmi… dziwnie, co jest już efektem złożenia czasami bardzo odległych ideowo muzycznych elementów. Algorytm aplikacji przerabia ścieżki na potrzeby optymalnego brzmienia, aczkolwiek ekstremalnie rzadko coś może minimalnie nie współgrać dźwiękowo  Niestety nie jest łatwo z dostępnością samej gry. Trzeba jej szukać na portalach, niekoniecznie polskich. Utwory tu występujące  w sporej części są ponadczasowe, aczkolwiek...
tu przechodzimy do ważnej kwestii: Gra nie jest już wspierana przez wydawcę. Dropmix jest dość drogą zabawką. 60 podstawowych kart wraz z platformą w stanie lekko zużytym udało mi się zdobyć okazyjnie za około 100 zł. Rozumiem, że nie jest to tania rzecz w produkcji. Dodatkowym poświęceniem z naszej strony, zanim zaczniemy zabawę, jest poszperanie w internecie aby pobrać i zainstalować samą aplikację, która nie wiedzieć czemu na dzień dzisiejszy nie występuje w polskiej odsłonie androidowego sklepu Play. Ominąć to możemy wyszukując w internecie frazę „Dropmix APK”, ściągając plik z zaufanego źródła, zgrywając go na telefon i instalując z poziomu smartfona. Jak widać trzeba tu trochę zacięcia i obeznania z lekko zaawansowanym stadium obsługi sprzętu. Nie zdziwmy się też, gdy podczas pierwszego wyłożenia każdej z kart aplikacja pobierać będzie daną ścieżkę dźwiękową (średnio zajmującą około 0,5MB). Jest to naturalny, jednorazowy proces.
Całe szczęście zainstalowany już interfejs aplikacji sam w sobie jest przyjazny użytkownikowi. Jest naturalnie spolszczony i prowadzi gracza za rękę  w procesie zapoznawania się z samą grą.
Dropmix jest zdecydowanie grą kolekcjonerską. Firma Harmonix postanowiła na tworzenie wielu dodatków, od pojedynczych "sezonowych zestawów odkrywczych" posiadających po pięć kart, po całe "playlisty" z 15-ma kartami w zestawie. Tych jest już całkiem sporo i różnią się gatunkami muzycznymi począwszy od hip-hopu, poprzez pop, disco, elektroniczną, rock, latino, czy country (pojawiają się pojedyncze karty z muzyką filmową, czy nawet jedna z klasyczną). Każdy dodatek jest bardzo ładnie wydany i przypomina rozkładane pudełko z płytą winylową, choć tym nie nacieszymy się raczej, gdyż samo wydobycie zeń kart kosztuje uszkodzenie wspomnianego opakowania w sporym stopniu. Obstawiam, że na wszystkie dodatki rozszerzające zakres naszej zabawy musielibyśmy poświęcić na dzień dzisiejszy co najmniej kilkaset złotych wzwyż. Poza tym nie wszystkie dodatki są aż tak atrakcyjne, często zawierając kilka lukratywnych kart wśród reszty utworów, niekoniecznie rozpoznawalnych przez przeciętnego Kowalskiego. Było to zapewne spowodowane kosztami wykupywania licencji na używanie ich.


Podsumowując: uważam, że Dropmix sprawdzi się nie tylko jako ciekawostka. Na imprezie możemy uruchomić tryb drużynowego sprostowywania życzeniom publiczności, a jeśli jesteśmy sami to można pograć w tryb muzycznej układanki.  Jest to pełnoprawna gra oferująca oprócz naprawdę przemyślanej i sensownej mechanicznie rozgrywki także multum wrażeń dla innych zmysłów. Z chęcią widziałbym pójście odłamu pewnej części gier  w stronę takiej właśnie hybrydyzacji. Jak miło byłoby widzieć efekty naszych działań przykładowo w jakiejś strategicznej grze w klimatach fantasy;) Dropmix może sprawdzić się na imprezie w innych trybach, niż pojedynek (ten wymaga od nas jednak pewnej niemałej dozy skupienia), wzbudza spore dawki emocji, wprawia w podrygiwanie, bujanie i często nawet zaczątki tańczenia na krzesłach w rytmie muzyki, sprawia sporo frajdy z efektów każdego zagrania. Każdy miks który napawa nas dumą możemy momentalnie zapisać w aplikacji i odtworzyć go w szare i smutne dni. Karty są okraszone wspaniałymi i starannie wykonanymi grafikami. Sześćdziesiąt kart podstawowych, daje multum kombinacji, aczkolwiek sam zapałałem głodem na dodatki i nabywam je na bieżąco. Jeśli zdecydujecie się na zakup to polecam powoli się spieszyć. Jak wspomniałem gra jest już nie wspierana przez wydawcę, a przez to (moim zdaniem) staje się pozycją kolekcjonerską, w komplecie zawierającą grubo ponad 300 kart. Ilość dostępnych na rynku dodatków maleje, przez to te  już niedostępne na Amazonie, na rynku wtórnym osiągają bajońskie ceny. Jeśli ktoś załapał muzycznego bakcyla to polecam link na samym dole - opisuje on wszystkie karty we wszystkich zestawach.
[EDIT] Po rozszerzeniu wieloma dodatkami oraz zaopatrzeniu planszy w kabel USB, eliminujący potrzebę wymiany baterii - Dropmix stał się zarówno najdroższą pozycją na naszej półce, jednocześnie stał się zdecydowanym Ferrari w naszej stajni gier. Zawsze z chęcią wracamy do muzycznej rozgrywki, szczególnie  gdy nie mamy wiele czasu. Wielka szkoda, że póki co gra jest uznana za martwą i nie powstają kolejne komplety kart, aczkolwiek fakt, iż wydawca (Harmonix) wyrwał się z kontraktowych objęć niefrasobliwego Hasbro - rzuca cień szansy na zmianę tej sytuacji.

Ocena pionkowa: 6/6

http://pionkizkieszonki.blogspot.com/p/pionkowy-system-ocen.html

Informacje o grze:

Wydawnictwo: Hasbro
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: 10-30 minut
Wiek: 10+
Mechaniki w grze: Area Control / Area Influence
Link do spisu kart: https://docs.google.com/spreadsheets/d/1HWJXUQ7t62zY4AhS4dmqUA4prHL2i5-MzpYOYPkWwNA/edit#gid=0




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz