niedziela, 10 listopada 2019

MINERAŁY


http://pionkizkieszonki.blogspot.com/2019/11/mineray.html#more

Minerały. Tytuł, który podzielił nasze opinie. Jeśli chcecie poznać odczucia z rozgrywki, różniące się dość znacząco u mnie i u [D], zapraszam do lektury.




W pudełku znajdują się:
- 118 kafli minerałów
- 24 karty kolekcji
- 5 silikonowych pionków w kolorach graczy
- 5 planszetek w kolorach graczy
- 5 dwustronnych kafli narzędzi
- 1 sakiewka
- instrukcja


Zasady w skrócie:
Rozkładamy minerały w losowy sposób, tworząc każdorazowo inny kształt planszy. Pionki graczy lądują na białych minerałach. Rozkładamy cztery karty z wymaganymi układami kolorów minerałów, oraz pięć żetonów narzędzi urozmaicających nasze podstawowe ruchy. A są one następujące: poruszamy pionkiem zawsze w linii prostej, w kierunku jednego z boków heksagonu, o ustaloną liczbę pól przypisanych do barwy minerału (od jednego do pięciu) z którego startujemy i który jednocześnie pobieramy do naszej puli. Co ciekawe – liczba ruchów da również analogiczną liczbę punktów za taki minerał na końcu gry. W swej liniowej wędrówce możemy przeskoczyć pionkiem wielokrotnie maksymalnie jedno puste pole, lądując zawsze na minerale nie zajętym przez inny pionek, a same pionki współgraczy możemy przeskakiwać. Jeśli w ten sposób w trakcie rozgrywki odetniemy jakąś połać pól bez innego pionka, domyślnie wybieramy z niej najmniej atrakcyjny punktowo minerał do naszej puli, a reszta połaci ląduje w worku. Gdy jednak pozostanie na takiej wyspie pionek – połać ta jest traktowana nadal jako aktywna część planszy. Jeśli nie możemy wykonać legalnego ruchu - odrzucamy do worka minerał na którym stoimy i kładziemy swój pionek na dowolnym białym minerale na planszy.


Swoją turę możemy wzbogacić o zastosowanie pojedynczej modyfikacji, poprzez skorzystanie ze wspomnianego narzędzia. Użycie każdego z nich kosztuje jeden minerał z naszej puli w odpowiednim kolorze. Taki minerał kładziemy na naszą kartę pomocy zaznaczając jego wydanie na narzędzie. Sam taki minerał zapunktuje na końcu gry o jeden punkt mniej, niż sam jest warty. Resztą minerałów z naszej puli staramy się spełnić założenia kolorystyczne czterech kart, aby zbierać punkty, choć same niewykorzystane także zapunktują na końcu gry. Gramy w ten sposób do momentu aż jeden z graczy nie będzie mógł wykonać żadnego legalnego ruchu.


Słów więcej o grze w tym plusy: Minerały to gra stworzona przez Magdalenę Śliwińską, a sama planszówka, jak możemy dowiedzieć się z załączonej broszurki, jest jej pracą dyplomową na kierunku Grafiki Warsztatowej ASP w Katowicach. Tak oto, kreatywna i przedsiębiorcza studentka, upiekła dwie pieczenia na jednym ogniu – zdobyła naukowy tytuł oraz zasłynęła jako projektantka, wydając swoją debiutancką, możliwe że pierwszą i ostatnią planszówkę, na konkurencyjnym i „krwiożerczym” rynku gier planszowych. Gra ma obecnie swoje pięć minut w sieci, zatem uważam, że sukces został niewątpliwie osiągnięty, tym bardziej że należy on do wcześniej nikomu szerzej nieznanej osoby.
Inspiracją do tematu przewodniego gry było artystyczne zacięcie, przejawiające się szczególnie w miłości do struktury i wyglądu minerałów, zapoczątkowanej w liceum podczas lekcji geografii. Pomysł na stworzenie planszówki jako dyplomowej pracy zjawił się równie nagle i niespodziewanie jak owa miłość do minerałów, a mianowicie podczas przypadkowej gry w kultowe Carcassonne.
Co zatem wyszło z tego artystycznego zacięcia, które swój finał ma na sklepowych półkach w dziale gry planszowe?


Otóż, mamy – moim zdaniem, (którego nie podziela [D]), całkiem przyjemną rodzinną grę, która cieszy oko barwami i ładnym wykonaniem, prostą, ale nie prostacką mechaniką i mile spędzonym czasie przy stole podczas np. popołudniowej niedzielnej herbatki tudzież kawki.
Moim zdaniem jest to lekka, przyjemna i miła dla oka pozycja. Setup, choć dla wielu osób może być dość monotonny, a wręcz irytujący, dla mnie był nawet relaksujący. Martwiłam się, czy plastikowe znaczniki tworzące swoistą planszę, nie będą za bardzo się przesuwać i zwyczajnie psuć ułożone przez nas misternie dzieło, na szczęście zastosowanie pionków z przyssawką całkiem nieźle rozwiązuje ten problem.
Układanie wzorów z kart punktujących skojarzyło mi się z, może nieco mniej znaną grą, Cubist. Czytałam też porównania do mechaniki „Hej to moja Ryba”, mnie osobiście nie skojarzyło się to w ten sposób, szczególnie ze względu na fakt, iż w „pingwinach” jest dużo większa interakcja pomiędzy graczami i zdecydowanie bardziej trzeba uważać na złośliwość przeciwników.


W Minerałach w zasadzi nie trzeba obawiać się współgraczy, każdy gra sobie, zbiera kolory minerałów i nie niepokojony przez współgraczy, dąży do własnego obranego celu. Jest to relaksujące i przyjemne w moim odczuciu. Ciekawym natomiast urozmaiceniem tej prostej gry są narzędzia. Można w ten sposób nie dość, że zapunktować kolorami minerałów których i tak wiemy że prawdopodobnie nie użyjemy, to na dodatek pomóc sobie w samej rozgrywce i przemieszczaniu się.
Doceniam wykonanie i wygląd gry. Osobiście, podobają mi się kolorowe znaczniki imitujące tytułowe minerały, ich abstrakcyjny wygląd i barwa.


Minusy:
Uważam, że gra jest droga, choć trzeba przyznać, że komponenty są porządne. Karton jest duży jak na stosunkowo skromną zawartość, jest to więc dość mylące, tudzież rozczarowujące, jeśli nie znamy wcześniej zawartości pudełka i myślimy że dostaniemy więcej komponentów niż w rzeczywistości otrzymujemy. Jest to mój główny zarzut i powód dla którego mimo wszystko, gdyby ktoś pytał mnie
o radę w kwestii zakupu prostej i fajnej gry rodzinnej, poleciłabym sporo innych, dających więcej możliwości i emocji z rozgrywki. Chociażby ponad połowę tańszy Geniusz, a do tego na dokładkę „Hej to moja Ryba” – dwie pozycje, które razem kosztują mniej niż Minerały.



[D] W instrukcji (bijącej elegancją i trochę sterylnością), oprócz specjalistycznych nazw minerałów, (których i tak nikt w praktyce nie zapamięta pozostając przy kolorach) mamy adnotację, iż obcujemy ze sztuką. Kawałki papieru pokrytego losowym nałożeniem farby z nałożonym nań plastikiem nie rozbudziły mych zmysłów zanadto. Przyznam szczerze, że nie należę do grona graczy, którzy odnajdują przyjemność grania w przesuwaniu pionka i zbieraniu kolorów odwzorowanych na kartach. Jest to dla mnie miałka mechanika, tworząca w umyśle poczucie nudy i w konsekwencji chęć jak najszybszego zakończenia partii. 
Dostrzegam tu wiele zaczerpnięć z mechanik innych wspominanych już w powyższej recenzji gier: odwrotności gry Geniusz (do której też mam dość ambiwalentne przekonanie), idei Hej to moja ryba, czy spełnianie założeń niewydanej (niestety) w Polsce gry Cubist . Czynnikiem pozbawiającym dobrej zabawy jest praktycznie kompletny brak interakcji. No chyba, że interakcję znajdziemy stojąc w tłoku jadącego tramwaju. Każdy wykonuje tu jakiś swój plan. Mamy iluzoryczny wyścig o karty punktacyjne w ultra abstrakcyjnym świecie. Jeśli zmienię założenie gry na czysty relaks w wykonywaniu prostych czynności, to o wiele więcej odnajdę go w grze Mandala .

 Ocena [N]: 4/6

http://pionkizkieszonki.blogspot.com/p/pionkowy-system-ocen.html

Ocena [D]: 3/6

Informacje o grze:

Wydawnictwo: IUVI
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: 30 minut
Wiek: 8+
Mechaniki w grze: Grid Movement, Modular Board, Pattern Building, Set Collection, Tile Placement.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz